czwartek, 29 sierpnia 2013

Mój brat żyje?...-Rozdział IV

Byłam wstrząśnięta tym co mnie wczoraj spotkało,ale było miłe,dzisiaj mam iść po zakupy ehh....to tak daleko, że mi sie nawet nie chce,ale musze bo zginiemy tu z głodu,taka nora dookoła jedynie drzewa i pare domków no ale chociaż cisza tu i mogę w spokoju pomyśleć o nierealnych rzeczach na przykład, że jak patrzy sie na dom to z lewej strony tam gdzie jest mój pokój jest wieża,ale za cholere nie ma tam wejścia może mało to realne ale u mnie w pokoju jest bardzo duży regał z książkami może tam jest przejście,nie ważne...
-Madison!
-Tak mamo?
-Zejdź na dół.
-Już idę mamo.
-Masz gościa.
-Ooo Cześć!-Zwróciłam się do Shane'a.-A przyszedłeś po...?
-Tak sobie,przyszedłem do Ciebie...Cześć!
-To pomożesz Madison przynieść zakupy.-Mama zwróciła się do Shane'a
-Mamooo!-Odpowiedziałam z niezadowoleniem.
-Jasne!Proszę pani.
-Ehh...ok.
Szliśmy, a ja się zastanawiałam co tam może być w tym pokoju.
Był środek Września i robiło sie coraz ciemniej i zimniej.
Yghh...-zadrżałam.
-Dać Ci bluze?-Zapytał.
-Nie dzięki.-Odparłam i szłam dale drżąc.
-Dobra uparciuchu.
Złapał mnie za nadgarstki i włożył na mnie siłą bluzę,była taka ciepła, a ja czułam jak mi policzki się czerwienią,chyba to zauważył puścił nadgarstki,zaczął padać deszcz,Shane złapał mnie wpół talii i mocno przyciskając do siebie,pocałował.
-Wiesz jakoś jak Cie tylko zobaczyłem,ja...y..eh chyba to nie jest istotne,chodźmy!
-Ważne!Mów...
-Kocham Cię!
-Ale ja..na razie nie szukam stałej przyjaźni,bo....,posłuchaj...
Gdy miałam zaledwie dziesięć lat mój tato zginął razem z bratem William'em i od tamtej pory cały czas z mamą się przeprowadzamy ja w pół roku sie przeprowadziłam tyle razy co Ty w całym życiu i nie chce się tu zakochiwać,bo prędzej czy później jak mnie bardzo dobrze poznasz albo choćby zapamietasz dobrze moje imię mnie tu juz nie będzie.Przepraszam Shane ale nie szukam przyjaźni na stałe jak narazie.
-Ale ja znam Twoje imię Madison i nigdy Go nie zapomnę.
I znów mocno mnie pocałował...próbowałam Go odepchnąć ale jakoś nie potrafiłam,nagle nasze to znaczy mój wisiorek połączył się z Jego w jedno...I z jednej strony był napis Will,a z drugiej Madison.
-Ale jak?-Krzyknęłam.
-Nie wiem.Madison ja nie wiedziałem,na prawdę.
Pobiegłam do domu z płaczem.
-Mamoo!
-Słucham kochanie...
-Jak mogłaś nie powiedzieć,że Will żyje.
-Dziecko znowu bredzisz.
Wcale nie...

1 komentarz:

  1. Co mam powiedzieć?
    Świetne jak zawsze i zaskakujące bardzo :)
    Czekam na nexta :D
    Pozdro :*

    OdpowiedzUsuń