środa, 9 października 2013

Domek w lesie...- Rozdział VI

I nagle się obudziłam...o matko to był tylko sen,jak dobrze,uśmiechnęłam się wstałam z łóżka i się ubrałam w sumie byłam ubrana ale jak się położyłam tak i wstałam,więc trzeba się ubrać...nadal nie wierzyłam,że to tylko sen...głupi sen...schodziłam po schodach,gdy nagle się przewróciłam na ogół nie byłam ciamajdą ale się o coś potknęłam,dużego i do tego to na mnie warknęło...to był kot,cały czarny,puchaty i bardzo zielone oczy,miał tylko jedną plamkę białą na lewej łapce.
-Alee śliczny!Mamoo mogę go zatrzymać?Prooooszę.
-Ale co?
-Kota?
-Jakiego kota? Gdzie Ty go znalazłaś ?
-No siedział na schodach.
-To pewnie nie nasz...znajdz właścieciela i mu Go oddaj...
-Ale mamooo...
-Nie ma mowy...jak nie znajdziesz właściciela,wtedy zatrzymamy Go,ale masz szukać sprawiedliwie,bo właściciel na pewno się martwi i tęskni za pupilem...
-Dobrze,poszukam :)
Wzięłam kota do koszyka i chodziłam po mieście dopytując czy ktoś widział właściciela tego kotka,ale nikt nie widział tego kota nigdy w mieście...to pewnie jakaś przybłęda.
/Kilka dni później/
Wyszłam z psem na spacer, szliśmy długo włóczyliśmy sie to tu to tam,trochę w lesie,aż w końcu pies się urwał i zaczął biec w nieznany mi kierunek...gdy Go dogoniłam on nawet nie biegł tylko usiadł...co było dziwne
-NO CO TY ROBISZ !?!?! ....* i nagle*...o WOW ! Co to ?
Pies zaszczekał a ja mało nie padłam,przed nami stał mały zniszczony domek obrośnięty bluszczem..
Ale to piękne (Westchnęłam,cofnęłam się i jeszcze raz dobrze przyjrzałam),a może tam wejść?...Na razie się boje ale...to piękne i straszne.
/Następnego dnia./
Wstałam ubrałam się i wzięłam psa...szliśmy dość długo aż w końcu doszlismy..ahh stanęłam jak wryta...boję sie wejść,a może są tam zombie?Albo wielkie jaszczurki,albo...(Mój dialog do samej siebie przerwało nagłe szczekanie psa.).No dobra Madison ogarnij się...wejdź...tam nic nie ma..na pewno nic nie ma tylko stary domek.
Szłam...i dotykałam juz drzwi,gdy nagle pies mnie popchnął,a ja z impetem wparowałam do domku...Głupi pies!-Krzyknęłam.
No dobra trzeba się rozejżeć...w końcu to domek na naszej posesji tylko z dala od domu,więc wchodzimy...weszłam juz byłam w środku,gdy nagle słyszę głos...
-Witam,witam...czekałam na Ciebie juz długi bardzo długi czas kochaniutka...
 -Dzień Dobry!?...
To  była okropna stara pani miała garbaty nos wypłowiałe,wygryzione miejscami,białe włosy do pasa,była niska,chuda jak szkapa,szczerbata,miała ręce jak szpony i długie pazury...po prostu fuj...
-----------------------------------------------------------------------------------
Czekam na wasze opinie ;)...Szkoła to dlatego będą co raz to nudniejsze czy coś...Nie mam weny,nauka itd.Przepraszam :)
                      
                                                                                  Pozdrawiam Żaklina ;*

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz